Zbliżają się Halloween, Wszystkich Świętych, Dziady i inne jesienne okazje do refleksji. Warto więc przyjrzeć się cmentarzom. Czy mogą być piękne? Tętniące życiem i przyrodą? Pełne aromatycznych roślin? Dawać wytchnienie mieszkańcom miast? Budzić podziw zwiedzających? Być tłem ciekawych wydarzeń? Pomnikiem historii? Odczarujmy negatywne postrzeganie cmentarzy.
Poza turystyką śladami zapachu, przyrodniczą, wellness i medyczną, interesuje mnie też tanatoturystyka. Poniżej moja subiektywna selekcja top 5 najpiękniejszych cmentarzy Europy.
- 1 Najpiękniejsze cmentarze Europy
- 2 Alternatywne i ekologiczne metody pochówków
- 3 Nie róbmy ze święta Wszystkich Świętych święta śmieci
Najpiękniejsze cmentarze Europy
Cmentarz może być piękny. Podobnie jak śmierć. I życie. Nie zawsze tak jest, nie zawsze mamy wybór, ale często tak. Wtedy to tylko kwestia woli, pomyślunku i niewielkich nakładów, aby zamiast betonu, tui, resztek trawy i ton śmieci mieć piękną, zieloną i spokojną przestrzeń dla nas i przyrody.
Kiedy podróżuję, w miarę możliwości staram się zaglądać na cmentarze. To ważny element kultury. Często bardzo charakterystyczny. Lubię stare cmentarze, pełne roślin, nieco opustoszałe. Lepiej, żeby były opuszczone niż zatłoczone.
Cmentarze ewoluują. Widać to dobrze na filmiku.
Nr 1 – pierwszy cmentarz ateński
Oficjalna nekropolia stolicy Grecji, założona w 1837 r. Ateny w ogóle mi się nie spodobały. Ten cmentarz był natomiast jednym z najciekawszych miejsc. Białe grobowce, złota godzina, łagodne listopadowe słońce i strzeliste cyprysy, które w promieniach zachodzącego słońca wyglądały, jakby płonęły. Oliwki i cytrusy, które nam kojarzą się z supermarketem i jedzeniem… Koty, coraz więcej kotów.
Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na cyprysy – te wspaniałe rośliny aromatyczne już starożytności stały się symbolem żałoby. Więcej przeczytasz w artykule: Olejek eteryczny cyprysowy.
Nr 2 – Arnos Vale Cemetery w Bristolu
To angielski cmentarz założony również w 1837 r. zaprojektowany w stylu neoklasycystycznym – miał naśladować greckie nekropolie. W XX w. cmentarz zaczął podupadać i od lat 80. podejmowano starania, by uratować go przed kompletną ruiną, a potem przed patodeweloperem, który wpadł na pomysł budowy osiedla w tym miejscu. Na szczęście udało się i cmentarz wykupiło miasto na początku XXI w.
A potem zadziała się “magia” i dzisiaj cmentarz Arnos Vale opisywany jest jako “spectacular Victorian Garden Cemetery”, spektakularny wiktoriański cmentarz-ogród. Można zwiedzać indywidualnie (po prostu pójść na spacer), przyjść na oprowadzanie tematyczne np. w stylu ghost walk, na warsztaty budowania szałasów, jogę, do kawiarni, a nawet wziąć ślub. Kreatywność ludzka w tym miejscu nie zna granic, ale wszystko z kulturą i poszanowaniem dla miejsca.
Co ważne i ciekawe, część cmentarza została odrestaurowana, część terenu jest okresowo pielęgnowana, a część została pozostawiona sama sobie, tj. przyrodzie.
Nr 3 – stare wiejskie cmentarze na Wyspach Brytyjskich
Jak już jesteśmy w Anglii, Wielkiej Brytanii i w ogóle na Wyspach Brytyjskich… Niesamowicie urokliwe są stare, małe, wiejskie, cmentarze. Naprawdę sceneria jak z filmów. Jak myślę o tych cmentarzach, to zawsze przed oczyma stają mi sceny z filmów historycznych/kostiumowych i powieści. Anglosaskich w ogóle. Wichrowe Wzgórza i wiele innych.
Mała grupka okutanych w czarne płaszcze ludzi zbiera się na ceremonię, niebo jest granatowo-siwe i tylko szara, kamienna płyta wyłania się z bujnej trawy. Protestancka prostota. Urzeka.
I tak to też wygląda w rzeczywistości. Rzędy prostych nagrobków, wysmaganych wiatrem i deszczem, zacierającym powoli litery. Bluszcz i cisy. Imponujące, monumentalne cisy, często liczące setki, a może tysiące lat. Jak cyprysy na Południu Europy, tak na Wyspach Brytyjskich cisy strzegą cmentarzy. A w niektórych miejscach w Europie nawet się spotykają ze sobą. Temat do eksploracji na przyszłość.
Tu przykład – Defynnog Yew przy St Cynog’s Church w wiosce Defynnog, w leżącej w parku narodowym Brecon Beacons w Walii. Wiek drzewa datowany jest bardzo różnie, od 1500 do ponad 5000 lat…
Brytyjskie cmentarze to także świadkowie rozwoju nauki, medycyny i znajomości anatomii. Czyli porywacze ciał grasujący w XIX w. po cmentarzach, które próbowano przed nimi zabezpieczyć na różne sposoby. Na przykład dzięki technologii typu mortsafe. Do dziś można je spotkać.
Na zdjęciu wersja walijska. Zdjęcia na tym cmentarzu zrobiłam dla Wiktorii Król, autorki różnych ciekawych publikacji z mrocznej dziedziny historii medycyny, w tym e-booka „I ty zostaniesz rezurekcjonistą„. Publikacja do pobrania bezpłatnie ze strony wydawcy tutaj.
Co ciekawe, tuż obok cmentarza znajdował się pub. I nikogo to nie bulwersowało, nie było problemu. A na cmentarzu akurat piknikowała rodzina z dziećmi. Można? Można.
Nr 4 – arboretum na cmentarzu De Nieuwe Ooster w Amsterdamie
Arboretum na cmentarzu – czy może istnieć lepsze połączenie? Cmentarz-arboretum, cmentarz-park, cmentarz-las, nawet cmentarz-ogród…
Arboretum opisałam we wpisie: Aromatyczne atrakcje turystyczne Amsterdamu.
Nr 5 – cmentarz przy Świątyni Wang w Karpaczu
Są różne ciekawe cmentarze w Polsce. Będzie bez sztampowych przykładów jak Powązki czy Rakowicki. Piękny, zielony i pusty jest cmentarz żydowski w Częstochowie. A sama mieszkam teraz niedaleko maleńkiego cmentarza cholerycznego (epidemicznego), w okolicy którego można iść na spacer po obrzeżach miasta.
Ale chyba największe wrażenie zrobił na mnie cmentarz przy Kościele Wang w Karpatach. Już sama świątynia ma niesamowitą historię. To najstarszy kościół drewniany w Polsce, choć z Polski nie pochodzi. Zbudowany w Norwegii ok. XII w. przez potomków wikingów (i te najstarsze elementy – portale do świata pogan i przeszłości są najciekawsze!), trafił w XIX w. przez Prusy na Dolny Śląsk.
Tuż przy świątyni, na wzgórzu, otoczonej z jednej strony rododendronami, znajduje się cmentarz. Kiedyś ewangelicki, dla parafian i duszpasterzy, osób zmarłych w górach. Piękne, stare nagrobki, porośnięte roślinnością. Piękny widok na góry.
Dygresja o sławnych ludziach z historii Radomska (bo nawet w Wikipedii nie ma teraz takowej listy) i parę wątków autobiograficznych przy okazji
Najbardziej zaskoczył mnie nagrobek poety i pisarza, Tadeusza Różewicza, najsłynniejszego z kilku braci. Urodził się on w 1921 r. w Radomsku, skąd pochodzą także moi przodkowie (czy znali się z Różewiczami, jak prawie na pewno kilka dekad wcześniej znali w pobliskich Kobielach rodzinę organisty, Józefa Rejmenta, ojca innego ważnego pisarza – Władysława Reymonta???).
Tadeusz Różewicz uczęszczał też do gimnazjum im. Feliksa Fabianiego, dziś I LO, do którego i ja chodziłam. Koleżanka z liceum, z którą chodziłam na angielski po lekcjach, zainicjowała festiwal Różewiczów. Dziś jest profesorem astrobiologii w USA i zajmuje się poszukiwaniem… początków życia na Ziemi i współpracuje z noblistą polskiego pochodzenia.
Wspominam, bo naprawdę nie pochodzi z tych terenów za wiele sław… Nota bene, inna ciekawa postać to także nieżyjący już dyrygent Jerzy Semkov, wróg pornofonii (zanieczyszczenia hałasem, podobnie jak ja od kilku lat…).
Od śmierci do początków życia na Ziemi – wijemy się w tym wpisie jak wąż Uroboros… Wracając więc do cmentarzy i pochówków, na koniec jeszcze jeden wątek aromatyczno-botaniczno-przyrodniczy.
Alternatywne i ekologiczne metody pochówków
Idea naturalnych, eko i drzewnych pochówków jest jedną z najbardziej kuszących, jeśli już trzeba by wybierać i spisać na serio testament. Zamiana w drzewo brzmi naprawdę dobrze.
Przypomina mi się od razu głóg (lub cokolwiek to było, bo mnie osobiście bardziej pasuje tu krzew róży) z celtyckiej legendy o Tristanie i Izoldzie, który wyrósł i połączył na zawsze groby kochanków…
Więcej o głogach, także roślinach aromatycznych, pisałam w artykule: Gdzie głogi kwitną zimą, czyli relacja z podróży do bram celtyckiego raju i poszukiwań zapachu głogu.
Szczerze pisząc, najbardziej odrzuca mnie idea kremacji… Może to uraz po, skądinąd świetnym, miniserialu Dracula z 2020 r.?
Za to tradycyjne pozostawienie dobrze wybielałych kości jakiemuś fajnemu archeologowi z dalekiej przyszłości to też kusząca opcja 😉 Chociaż sam proces do tego zdarzenia prowadzący jest już znacznie mniej kuszący.
Na własny pogrzeb chyba najlepiej nie przyjść 😉 Liczę nadal na eliksir życia lub kamień filozoficzny, który wymyśli Aubrey de Grey.
Ale gdyby nic z tego nie wyszło na czas i jak już jesteśmy przy kamieniach… Diament pamięci to też fajna opcja. I szczęśliwie nie wymaga zawsze kremacji, więc nie kłóci się to z opcją zamiany w drzewo. Sekwoję poproszę albo cis – jak długowieczność, to także po śmierci 😉 No i kocham aromatyczne iglaki, a jeszcze jakby tak wydestylować z nich olejek eteryczny… Tymczasem do stworzenia diamentu pamięci wystarczy pukiel włosów – jeszcze nie tak dawno typowa pamiątka po zmarłych.
Jakie są jeszcze inne opcje? Ossuaria i katakumby. No i muzea oraz katedry anatomii 😉 Osobiście optuję tylko za zwiedzaniem.
O ossuarium wspominałam we wpisie: Budapeszt – dla miłośników magii, mroku i medycyny. A o Muzeum Anatomopatologicznym Collegium Medicum UJ, jego eksponatach i problemach pisałam w artykule: Kraków, atrakcje nie tylko dla farmaków.
Nie róbmy ze święta Wszystkich Świętych święta śmieci
Kiedyś znicze były malutkie. Jak słoiczek albo większa filiżanka. Szklano-metalowe. Czasem można jeszcze takie znaleźć. Uroczo filigranowe.
Większość zniczy dziś to jakieś obrzydliwie wielkie kobyły, często z plastikowymi elementami i kiczowatymi dekoracjami typu renifery, jakby się komuś święta pomyliły po małpce.
Niestety, cmentarze na Wszystkich Świętych toną w tłumach, tonach plastiku i śmieci, a wszystko spowija dym spalanej parafiny, smród i smog. Właściwie jest to najgorszy możliwy termin w Polsce na wizytę na cmentarzu, chyba że na jakimś totalnie opuszczonym. I te korki, i wypadki, i statystyki w mediach, ile osób znów zginęło na drodze.
A jak już naprawdę trzeba kupić, to może te maleńkie, w stylu vintage? Symboliczne znicze? I oczywiście po jednym użyciu nie wyrzucajcie ich do kontenerów na śmieci, a osobom, które tak robią, trzeba zwracać uwagę i ratować, co się da.
Jakby tego było mało, targi i sklepy już na miesiące wcześniej oferują nie tylko te ogromne znicze, kupowane chyba tylko na zasadzie kto da większy, ale też przeohydne sztuczne plastikowe śmieci udające kwiaty. Nie kupujcie.
Znicze ani sztuczne kwiaty zmarłym nie robią totalnie żadnej różnicy. Chwalić się sąsiadom z kwatery nie ma czym.
Ale całemu żywemu światu robi to ogromną różnicę, bo ten śmietnik zostanie z nami na setki albo tysiące lat, bo jak na razie rozwiązania plastikowego problemu nie ma. W bonusie można będzie także zabrać ten syf ze sobą do grobu w formie mikroplastiku.
Hejtujcie, jak widzicie tę plagę. A dla szpanu i zadania szyku, to może by tak dla odmiany „żywe kwiaty”?
Albo po prostu posadzić rośliny na grobie? W Amsterdamie lubiana była lawenda (przycinana kwitnie spokojnie do listopada), a nawet poziomki. Jest też dużo fajnych roślin zadarniających, płożących się czy zimozielonych. Serio, można inaczej, a nawet trzeba!
PS Na koniec tego wpisu, który mogłabym pisać i pisać… Jeszcze jedno: zapach śmierci. Jest to w końcu blog o zapachach, aromaterapii, perfumach. Mumifikacja, aromatyczne rośliny w obrzędach pogrzebowych, remediacja zapachów, zapobieganie chorobom i ochrona uczestników pogrzebów. Temat-rzeka.
Zainteresowanym polecam posłuchanie live’a na Instagramie: Zwłoki ludzkie w medycynie, aromaterapii i religii, który nagraliśmy w kameralnym gronie redakcji Pharmacopoli z okazji Halloween 2023.