Co zwiedzać na Cyprze, czyli aromatyczna wyprawa na Cypr – cz. 1

Cypr to kraj śródziemnomorski, o którym trochę zapominamy na historii. A nawet bardzo zapominamy i całkiem pomijamy. Egipt, Mykeny, Grecja, Rzym i tyle ze starożytnych fundamentów kultury europejskiej. No, może coś tam w średniowieczu wspomniane o krzyżowcach.

Z tego wpisu dowiesz się, co zwiedzać na Cyprze, jeśli interesuje Cię tematyka aromaterapii, perfum i historia nauki.

Cypr – kolebka perfumiarstwa

Kto studiuje historię perfum, aromaterapii, destylacji i alkoholu, Cypru pominąć nie może. I nie zaczyna się ta historia w 1917 r. wraz ze słynnymi perfumami Chypre Francois Coty. Raczej przed 1850 r. i przed naszą erą. 

Cypr faktycznie zasługuje na określenie “kolebka perfumiarstwa” i na to, że jego nazwa jest synonimem ważnej rodziny olfaktorycznej, czyli rodziny zapachów szyprowych. Ale po kolei.

Larnaka i okolice

W sierpniu już na płycie lotniska Larnaca uderza w nos zapach. Zapach cyprysów rozgrzanych w pełnym słońcu i kołysanych morską bryzą. Zapach świeży, intensywny, ale też jakby nieco słony, wręcz zwierzęcy, intrygujący. Jakby gdzieś tam w gąszczu igliwia kryło się jakieś tajemnicze, mityczne zwierzę, może pół-człowiek a pół-zwierzę?

W okolicy Larnaki znajduje się słone jezioro. Skrywa ono jeden z zapomnianych skarbów. O dwóch z nich jeszcze napiszę, a będą to prastare, słodkie i słynne wino krzyżowców, czyli Commandaria i cukier trzcinowy. Trzecim skarbem, który napełniał skarbce cypryjskich skarbów w średniowieczu była właśnie sól. 

Wodę w jeziorze trudno dziś dostrzec. Jak okiem sięgnąć, ciągnie się piasek o biało-różowym odcieniu. Tam gdzie dotarłam – grząski, ale na powierzchni widać kryształki soli. Można też dostrzec pióra, bo nad jeziorem zimują flamingi. Można je spotkać od listopada do marca.

Sól i stoicy a sprawa olejkowa

Sól to w ogóle bardzo fajne medium dla zapachu i olejków eterycznych. Klasyka to sole trzeźwiące, często zawierające np. olejek lawendowy do maskowania pobudzającego zapachu amoniaku. Poza tym sole kąpielowe i proste dyfuzorki do dyfuzji pasywnej. Po prostu do słoiczka czy fiolki wsypujemy trochę kryształków soli i dodajemy do nich olejek eteryczny, zakręcamy i potem używamy wg potrzeby.

A jak już dotarliśmy do Larnaki. Warto wiedzieć, że w starożytności było to miasto znane pod nazwą Kition. Pochodził stamtąd słynny dziś filozof, założyciel szkoły stoików, czyli Zenon z Kition.

Niektórzy aromaterapeuci łączą w ogóle aromaterapię ze stoicyzmem. W sumie czemu nie. Aromaterapia jest niezwykle komplementarna i doskonale łączy się ze wszystkimi dziedzinami życia.

Muzeum medycyny – można inaczej

Poza tym dziś Larnaca mieści też jedno z najmniejszych i najbardziej uroczych muzeuów poświęconych historii medycyny. Możecie mi uwierzyć na słowo, bo trochę ich już widziałam w różnych krajach.

Muzeum jest prywatne, mieści się w całych trzech pokojach, a zawiadują nim dwa pieski i jeden człowiek. Małe, ale ciekawe i… zabawne. Widać wszędzie poczucie humoru jego stwórcy. 

A wszystkie eksponaty można… brać do ręki. Warunek: odstaw na miejsce. Wow. W takim muzeum jeszcze nigdy nie byłam. Nie byłam przyzwyczajona do takich luksusów… No i jakoś tak z szacunku do tego wszystkiego wzięłam do ręki tylko butelkę po tincturze benzoesowej (ciekawe, że nazwy po francusku, a nie po angielsku a zwłaszcza łacinie!). 

Dotknęłam jeszcze jednego eksponatu. Ludzkiego. Nie zdradzę jakiego. Musicie sami pojechać i zobaczyć. Było w tym miejscu jeszcze coś niesamowitego – również pozostanie to tajemnicą na wagę złota, przynajmniej na jakiś czas 😉  W muzeum można wziąć sobie stare (no, takie kilkunastoletnie) książki medyczne za free, kupić tradycyjny cypryjski napój lub taką buteleczkę: (zdjęcie)

Można inaczej, na luzie, bez pompy i zadęcia. Jak chcesz poczytać o zupełnie innych muzeach, gdzie jest bardzo sztywno, to polecam mój wpis na blogu Pharmacopoli: Kraków – atrakcje nie tylko dla farmaków.

A skoro już jesteśmy przy muzeach. Na Cyprze jest sporo takich perełek. Rozsiane są po różnych częściach wyspy i najlepiej mieć do dyspozycji auto, aby wszędzie dotrzeć. Wstęp jest często wolny lub za symboliczną kwotę kilku euro. Na szczęście większość turystów okupuje tłumnie hotele i plaże przy hotelach, a już w promieniu kilkuset metrów od hoteli robi się cudownie cicho i pusto. Mimo sezonu – muzea są prawie puste. 

Cypr – wyspa kotów

Muzea na Cyprze w ogóle zwiedza się cudownie. Kiedy wchodzimy do budynku – cień i chłód są nie do przecenienia. Często zwiedzaniu towarzyszą koty. To właśnie na Cyprze zwierzęta te miały zostać udomowione jakieś 9,5 tys. lat temu (no, tak naprawdę to trochę wcześniej – cały myk polegał na tym, że aby dopłynąć tam z ludźmi na łodziach, już musiały być w miarę udomowione ;)). 

Co ciekawe, nie ma ich aż tyle w Grecji czy na Ukrainie (Krym) i wyglądają na lepiej zadbane. Jest nawet “koci klasztor”, czyli Agios Nikolaos ton Gaton (St. Nicholas of the Cats, Klasztor św. Mikołaja od Kotów). Przy parkingu stoi nawet kotomat, w którym można zaopatrzyć się w karmę.

Cypr – wyspa klasztorów

Jak jesteśmy przy klasztorach, to na Cyprze warto je zobaczyć, bo wyspa z nich słynie. Część na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Ja byłam w Agios Ioannis Lampadistis, gdzie prócz zwiedzania klasztoru, do którego prowadzą rasowe górskie serpentyny, znajduje się niewielkie muzeum ikon. Niestety nie można robić zdjęć.

Dolina Cedrowa na Cyprze

Padło na zwiedzanie Agios Ioannis Lampadistis, bo klasztor ten znajdował się po drodze do Doliny Cedrowej leżącej w Lesie Paphos. Nie przypominam sobie, żebym spotkała gdzieś wcześniej cedry. A te spotkane w formie olejku eterycznego, wyjątkowo mnie nie urzekły. Celem wizyty w Dolinie Cedrowej była m.in. poprawa mojej relacji z ich zapachem.

Cedry intrygowały mnie od dawna, zwłaszcza ich starożytny, ginący w mrokach prehistorii związek z cytrusami widoczny do dziś w wielu językach (cytron/cedrat i inne). Cedry urzekły mnie swoją urodą. Smukłe, imponujące, wyglądają tak jakoś japońsko… Strzeliste jak świątynie, aż dziw, że nie kryją się pod nimi czerwone dachy pagody…

I ta cudowna cisza wokół… Wreszcie żadnego dźwięku cywilizacji. Wreszcie zieleń (wybrzeża wyglądają dość pustynnie i przez większość roku nie pada tam ani kropla deszczu), rześki chłód, brązowawe igliwie na ziemi, trochę dojrzewających jeżyn i nawet paproci. Totalnie inny, nieco jesienny wręcz klimat po pustyni.

A zapach cedru… Hm, niespodzianka. Może problemem olejku jest pozyskiwanie go z drewna, a nie innych części rośliny (choć na pewno są po temu dobre powody technologiczne czy ekonomiczne). Natomiast świeża, świecąca niczym diament na ciemnym, niemal czarnym pniu żywica to był jeden z najcudowniejszych zapachów, jakie czułam. Tak odświeżająca, energetyzująca, czysta. Nie wiem czy porównanie “jak najlepsze kadzidło” jest tu na miejscu, ale to zapach tej rangi.

Spodziewałam się spotkać cedry libańskie. Chciałam poznać zapach ich świeżego igliwia z bliska, na żywo, nie z opowieści czy badań. Tymczasem zaskoczona spotkałam Cedrus brevifolia. Znałam tylko atlaski, himalajski i libański. Tylko i aż, bo to bardzo niewielki rodzaj, w dodatku cedry występują w specyficznych rejonach i nie wiedzie im się ekologicznie najlepiej. 

Ujęcia taksonomiczne w botanice mają to do siebie, że ciągle się zmieniają i wiele różnych funkcjonuje równocześnie. Cedrus brevifolia jest blisko spokrewniony z Cedrus libani, ale wg innych ujęć – są to odrębne acz bliskie gatunki. C. brevifolia uznawany jest na Cyprze za gatunek endemiczny.

Cypr – dwa kontynenty, trzy kraje i dużo problemów

Trochę geografii. Cypr geograficznie to Azja, kulturowo w większości Europa. A politycznie? To skomplikowane. Położenie na rubieżach czy peryferiach Europy jest trudne. Wiemy o tym w Polsce doskonale. Mamy wpisane w DNA.

A na Cyprze? Łatwo nie było i nie jest. Taka “mała Grecja” dla wielu, bo język, bogowie, kultura. Cypr długo był pod czyimś panowaniem, jarzmem. Szokiem dla mnie było to, że w tej prastarej cywilizacji uniwersytety zaczęły powstawać dopiero w ostatnich dekadach! Gdzie wcześniej studiowali Cypryjczycy? W Grecji lub Wielkiej Brytanii, dziś preferują inne kraje UE lub studiują wreszcie u siebie.

Cypr do 1960 r. był brytyjską kolonią. Pozostałością po tych czasach są Sovereign Base Areas (SBAs) w Akrotiri i Dhekelia, czyli brytyjskie bazy wojskowe. Od razu mówię, że nic ciekawego. Można sobie przejechać przez te tereny. Jedyne co się zmieni, to odległości w Google Maps z kilometrów na mile. Oczywiście są miejsca zamknięte na potrzeby wojskowe i na tych można trafić całkiem sporo na wyspie, zresztą nie tylko brytyjskich.

“Moje miasto murem podzielone”, czyli stolica w Nikozji

Cypr niedługo cieszył się spokojem i niepodległością. A właściwie to w ogóle. Skończyło się to inwazją turecką i podziałem wyspy na dwie części: południową (greckojęzyczną) i północną (tureckojęzyczną). Podział trwa do dziś i nie zapowiada się na zjednoczenie. 

Obie części łączy (dzieli?) stolica, czyli Nikozja. Od razu mówię, że nic ciekawego tam nie ma i nie warto nawet jechać. A już tym bardziej wybierać się na stronę turecką. 

Nie jest to Berlin ani Belfast, inne słynne, kiedyś podzielone murem miasta. Nie ma tam za bardzo atrakcji turystycznych. Z jednym chyba wyjątkiem – fajne muzeum motocykli. Z wątkiem polskim. I motocyklistą z krwi i kości, który opowie o każdym modelu.

Ale generalnie jak na stolicę to słabo z atrakcjami bardzo. Zbliżając się do przejścia granicznego, możemy zobaczyć placówki ONZ. Trzeba mieć dowód osobisty lub najlepiej paszport, by przejść na północną, nie uznawaną politycznie przez większość świata część Cypru. Ja akurat po unijnemu dowodu zapomniałam, więc zostałam przed przejściem, pomiędzy starym cmentarzem armeńskim a placówką ONZ i jakimiś ruinami domów. Widoki na wieże i worki z piaskiem.

Co czeka po drugiej stronie? Powiem tak, zwiedzający ją znajomi, Polacy i Rumuni, jednogłośnie zdali mi relację: “brud, smród i bieda aż piszczy”. Niestety.

Co za Nikozją? Google Maps pokazuje na razie mniej więcej tyle: Terra incognita

Cukier, Cyherbia i inne cypryjskie atrakcje

Wino, sól i cukier – to były trzy skarby średniowiecznego Cypru. Trzcina cukrowa trafiła na Cypr z Azji za pośrednictwem Arabów. Krzyżowcy spotkali się z nią i cukrem w Ziemi Świętej i upowszechnili jej uprawy na Cyprze. Było to również jedno z głównych źródeł ich dochodów.

Uprawy przestały być opłacalne około XVII w., kiedy to pojawiły się inne miejsca uprawy np. Na Azorach i Wyspach Kanaryjskich (polecam też mój artykuł: Relacja z etnobotaniczno-aromaterapeutycznej wyprawy na Teneryfę z Pharmacopoli nr 1/2023).

Dodam jeszcze, że cukier to tradycyjne, choć dziś niekoniecznie najlepsze medium, w którym można podać olejki eteryczne doustnie.

Będąc na Cyprze warto też zajrzeć do ogrodów, destylarni i sklepu Cyherbia.

Inne ciekawe miejsce to Museum of Industrial Pharmacy w Limassol – jedyne takie na świecie. Jest niewielkie, ale imponujące. Można prześledzić rozwój technologii produkcji leków przez wieki i zobaczyć, jak mimo wszystko skomplikowana i precyzyjna była ta produkcja jeszcze kilka dekad temu, nim wszystko przejęły komputery i roboty. Nie do porównania z jakimś domowym DIY.

Zaczynasz już mieć dość atrakcji na Cyprze? A to jeszcze nie wszystko… Zapraszam niebawem na kolejną część relacji o tym, co zwiedzać na Cyprze, jeśli interesuje nas aromaterapia, olejki eteryczne i perfumiarstwo naturalne. Będzie jeszcze ciekawiej, choć trudno w to uwierzyć.


Opublikowano

w

przez