Z publikacjami/badaniami naukowymi jest jak ze wszystkim, większość jest przeciętna, są lepsze, są gorsze, ale raz na jakiś czas (średnio co parę miesięcy, a przeglądam zwykle po kilka takich publikacji dziennie) trafia się prawdziwa perełka. Coś, co czyta się z wypiekami na twarzy, co intryguje, jest inne, oryginalne, a nie polega tylko na klepaniu schematu za punkty. I o takim badaniu nad olejkami eterycznymi w terapii lekoopornej padaczki będzie dzisiaj.
Olejki eteryczne – zastosowanie w terapii epilepsji
To czwarta naukowa perełka w tym roku (dwie opisywałam wcześniej – spektakularny wpływ olejków eterycznych na pamięć oraz jadalne perfumy różane; nr 3 czeka w kolejce ;)). Rzeczona publikacja liczy sobie ponad 2 dekady, pochodzi z Anglii i zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Czyli zastosowanie aromaterapii (z lub bez hipnozy) w leczeniu lekoopornej padaczki.
W badaniu wzięło udział chętnych 100 pacjentów, którzy po badaniu byli obserwowani przez przynajmniej 2 lata, co w sumie trwało 10 lat. Efektem interwencji było to, że ponad 1/3 pacjentów była wolna od napadów przynajmniej przez rok.
Z 3 wypróbowanych terapii (aromaterapia, aromaterapia plus hipnoza i hipnoza bez aromaterapii), aromaterapia w połączeniu z hipnozą wypadła najlepiej (1/3 pacjentów bez napadów po 2 latach). Sama aromaterapia może być dobrym wsparciem krótkoterminowo dla osób przeżywających trudny czas z powodu napadów.
Lekooporna padaczka na pewno jest wyzwaniem i dla pacjentów, ich rodzin, otoczenia, jak i opieki medycznej. Tymczasem tak prosta, łagodna, bardzo bezpieczna, nieinwazyjna i przyjemna metoda jak aromaterapia może pomóc (po raz kolejny także tam, gdzie standardowe leczenie zawodzi).
W publikacji tej poruszonych zostało wiele ciekawych wątków. Sama historia badań nad aromaterapią epilepsji sięga dobrych kilka dekad wstecz. W dodatku działanie zapachu łączone jest także z pamięcią (zapach kondycjonuje).
Olejki eteryczne na wyciszenie – mechanizm działania?
Wybrane przez pacjentów olejki były stosowane w formie masażu ciała. Jeśli po 6 sesjach masażu nie było efektów, przerywano terapię.
Z upływem czasu i po zakończeniu leczenia, część pacjentów wypracowała własne metody zapobiegania napadom. Nie musieli nawet nosić przy sobie olejku – wystarczyło, że przypomnieli sobie jego zapach, by zapobiec napadowi. Chociaż nie byli tego uczeni podczas terapii, pacjenci, którzy pozostali wolni od napadów, kojarzyli dany zapach olejku z relaksem.
Olejki na epilepsję stosowane w badaniu:
- ylang-ylang,
- lawenda,
- geranium różane,
- rumianek.
Nie mamy niestety informacji, jakie dokładnie olejki zastosowano (klasa, nawet gatunek). Natomiast rozmaryn wypadł niekorzystnie.
Poza tym na przestrzeni lat najczęściej wybieranym olejkiem był jaśminowy. Olejek jaśminowy istnieje, nie od dziś, natomiast jest rzadko spotykany i bardzo drogi, więc pewnie chodzi tutaj o absolut jaśminowy.
Warto wypróbować też bergamotę i majeranek.
Aromaterapia jako wsparcie w epilepsji – co dalej?
Badacze po tej serii eksperymentów stwierdzili, że metoda działa na niektórych pacjentów (⅓ to przecież świetny wynik w przypadku lekoopornej padaczki!), ale wymaga sporo pracy, zaangażowania i czasu od pacjentów i terapeutów.
Ze względu na kurczące się zasoby finansowe nie przeprowadzili badania klinicznego, a w końcu nie mieli nawet funduszy na zatrudnienie aromaterapeuty. Niestety autor publikacji Tim Betts, Reader in Neuropsychiatry, Birmingham University Seizure Clinic, już nie żyje. Tak więc smutny finał, chyba że coś z tą wiedzą zrobimy.
Czyli co teraz? Mnie się nasuwa kilka refleksji. Po pierwsze o takich publikacjach powinno dowiedzieć się jak najwięcej osób. Zwłaszcza naukowców i terapeutów – być może uda się przeprowadzić badania kliniczne lub inne eksperymenty? A może ktoś skorzysta prywatnie?
Po drugie kwestie finansowe – Wielka Brytania to kraj, gdzie wszystko jest horrendalnie drogie (tym bardziej po uwzględnieniu stosunku ceny do jakości, która zwykle jest marna). “So expensive” powinno być mottem UK. Leki, które przynajmniej część pacjentów otrzymuje “bezpłatnie” (tj. z podatków swoich lub cudzych), wydają się niby tanie. Gdyby nie były refundowane, to nagle mogłoby się okazać, że kilka sesji masażu i/lub hipnoterapii w perspektywie lat, bardzo szybko się zwróci.
Po trzecie kwestia nastawienia psychicznego i zaangażowania, o których też mowa w publikacji, że mogą być istotnym czynnikiem decydującym o skuteczności terapii. I to prawda. Są ludzie, którzy dla zdrowia swojego czy rodziny zrobią wszystko. I często robią rzeczy wymagające wiele poświęcenia i wyrzeczeń. Walczą, nie poddają się, szukają. I teraz pomyślmy, co by było, gdyby zamiast wyrzeczeń i cierpienia, można było rozwiązać dany problem zdrowotny przyjemnym zapachem, masażem i relaksem?
Ta publikacja powinna być szczególnie cenna dla takich osób – aktywnych, poszukujących rozwiązań. Oczywiście nie każdy pacjent taki jest – wiele osób nie szanuje zdrowia ani swojego, ani cudzego. Chcą tylko łyknąć tableteczkę, najlepiej “za darmo” i tyle. To nie dla nich.
Po czwarte wiele osób lubi mieć poczucie kontroli (i ja też do nich należę). Chcą kontrolować objawy samodzielnie, niezależnie od leków. Taka terapia może być dla nich szczególnie atrakcyjna.
Po piąte, badanie dotyczyło osób, u których choroba nie poddaje się całkiem leczeniu farmakologicznemu. Jestem ciekawa, co by było w przypadku osób z padaczką, które mają inną postać. Czy taka terapia niefarmakologiczna (bo tutaj chodziło o działanie na psychikę, a nie o konkretne dawki danej substancji działającej na określone receptory) mogłaby zastąpić u nich leki? Czy skuteczność aroma- i hipnoterapii byłaby wyższa w takiej populacji?
Olejki eteryczne – badania naukowe nad padaczką podsumowanie
Podsumowując – wiele poważnych problemów zdrowotnych może mieć proste rozwiązanie. Nawet przyjemne. Tylko często o tym nie wiemy, więc nie szukamy i nie próbujemy. Trudno to sobie nawet wyobrazić – czy to nie zbyt piękne, aby było prawdziwe? Nic dziwnego – większość terapii jest od zarania dziejów aż do dziś mało przyjemna. Ta publikacja daje nadzieję na zmiany.
Oczywiście to nie są najsilniejsze, niepodważalne dowody naukowe i nie u wszystkich takie metody zadziałają. Zakończmy więc standardową formułką: “potrzeba więcej badań”. Osobiście uważam jednak, że warto próbować.
PS Publikacji dot. olejków eterycznych i ich składników oraz działania pro- i antykonwulsyjnego jest więcej. Warto zgłębić temat, jeśli stosujesz olejki eteryczne w otoczeniu osób ze skłonnościami do drgawek.